Popatrzyłam na broń która leżała na mojej dłoni. Nigdy
wcześniej nie spotkałam się z takim widokiem. To znaczy na filmach
i w programach telewizyjnych tak, ale nigdy osobiście.
-J..ja nie mogę – wyszeptałam, upuszczając broń na ziemię.
-Proszę, proszę, proszę. Więc decyzja została podjęta. -
powiedział Stan. Popatrzyłam na niego w górę i zobaczyłam ten
jego wkurwiający uśmieszek. Podniósł swój pistolet przykładając
go do mojej głowy. KURWA.
-Nie! - usłyszałam krzyk Harry'ego. Krew leciała ciurkiem z jego
nosa i wargi. Miał ranę na policzku a tuż pod lewym okiem formował
mu się siniak. - Nie, Drew! - dokończył. Przeturlał się ciężko
do moich stóp, podnosząc broń którą upuściłam i umieszczając
ją w mojej dłoni.
-Zastrzel mnie. Zasłużyłem na to. Jestem jedyną osoba która cię
w to wciągnęła. Jestem jedynym powodem dla którego jesteś tutaj.
Proszę, zastrzel mnie – prosił z łamiącym się głosem. Oddech
uwiązł mi w gardle a w oczach stanęły mi łzy gotowe do
spłynięcia po twarzy.
-Nie – wyszeptałam. Nie mogłam złapać oddechu a suchość w
gardle mnie przytłaczała.
-Nie mogę cię zabić, Harry – zaczęłam płakać patrząc na
jego klęczące przede mną ciało. Nadal wyciągał do mnie rękę
abym odebrała od niego pistolet.
-Możesz. Proszę Drew. Wolałbym umrzeć niż patrzeć jak cierpisz
przeze mnie – wymruczał. Każde słowo, każdy ruch i każdy
oddech sprawiał mu trudność, wiedziałam o tym. Usłyszałam
odchrząknięcie obok mnie.
-Testujecie moją hojność. Powiedziałem, że jedno z was przeżyje
a jedno nie; pośpieszcie się zanim zabiję was obojga – wydukał
Stan podnosząc swój głos.
-Harry, nie mogę cię zabić! - krzyknęłam głośno. Popatrzyłam
na Harry'ego. Podniósł się z trudem jęcząc lekko. Stanął przed
Stan'em z pokerowym wyrazem twarzy.
-Zabij mnie i zostaw ją w spokoju. Tu chodzi o mnie; zawsze chodzi o
mnie. Teraz po prostu strzel i miej to z głowy – Harry warknął
na co Stan odpowiedział głośnym śmiechem.
-Dokładnie Harry. Tu chodzi o ciebie. Myślę, że zabicie ciebie
byłoby za łatwym wyjściem. Widzisz... kiedy zabiję ją ty
będziesz cierpiał bardziej – Stan uśmiechnął się szyderczo.
Jego głos spleciony ze złem niczym migotał przed naszymi oczami.
Pięść Harry'ego spotkała się nagle z twarzą Stan'a. Drugą ręką
wykręcał jego ramię, wyciągając z dłoni pistolet. Jego
przeciwnik przeciągnął go tak, że Harry spadł po jego drugiej
stronie. Stan uderzył go w jelito a następnie w twarz.
-Harry! - krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam ale nie dbałam
o to. Byłam przestraszona do ostatniego stopnia.
Krew tryskała niebłagalnie z nosa Harry'ego. Chciałam mu pomóc,
ale gdy się do niego zbliżałam, zostałam odciągnięta przez
kogoś. Zaczęłam wymachiwać rękami aby go odepchnąć, ale nie
miałam tyle siły co on.
-Drew, to Niall. Spokojnie – powiedział chłopak. Odwróciłam się
do niego patrząc w jego twarz z zapłakanymi oczami.
-Niall, proszę. Zrób coś – wyszeptałam błagalnie patrząc z
powrotem na Harry'ego i Stan'a.
Stan dociskał Harry'ego do ściany, ale zaraz zastąpiło go dwóch
nieznanych kolesi. Co się tu kurwa dzieje? Stan odszedł dalej i
podniósł z ziemi pistolet celując nim w Harry'ego. Niall odepchnął
mnie od siebie, dając znak abym stanęła dalej kiedy podbiegł do
Stan'a uderzając go w szczękę. Podszedł do jednego z mężczyzn
którzy przytrzymywali Styles'a i uderzył go w brzuch. Gdy Niall
pojedynkował się z nieznajomym, Stan podszedł do niego
przystawiając mu pistolet do głowy pociągając delikatnie za
spust. Stałam obok z niedowierzaniem co właśnie wyprawia się
przed moimi oczami. Nie mogę pomóc no bo co zrobię? Nic. Stan
nadal trzymał pistolet przy głowie Niall'a. Nie mogłam na to
patrzeć. Zakryłam rękami oczy i odwróciłam się. Usłyszałam
strzał.
Ściągnęłam szybko ręce z twarzy i powoli się odwracałam
spodziewając się, że odnajdę leżącego na ziemi Niall'a. Ale
kiedy odwróciłam się widziałam go stojącego w nienaruszonym
stanie. Popatrzyłam obok i zobaczyłam tylko Harry'ego trzymającego
się za brzuch i spadającego powoli na ziemię.
Wszystko toczyło się tak jakby w zwolnionym tempie. Harry
przytrzymywał ręką swój brzuch sapiąc z bólu. Teraz był mój
czas, abym coś zrobiła.
-Harry! - krzyknęłam podbiegając do niego. Stan stał obok patrząc
w szoku co właśnie się wydarzyło.
Wzięłam do ręki pistolet leżący obok ciała Harry'ego.
-Jeśli nie odsuniesz się od niego w przeciągu 3 sekund, zabiję
cię! - krzyczałam do Stan'a wymierzając do niego bronią.
-Kochanie, nie mus... - pociągnęłam za spust po czym Stan dostał
kulką w ramię.
-Powiedziałam odpierdol się! - krzyknęłam do niego ze
spływającymi łzami po obu policzkach. Stan chwycił swoje ramię
stękając i odszedł od nas razem ze swoimi kumplami. Wyrzucając
pistolet popatrzyłam do tyłu i zobaczyłam wszystkich stojących
obok Harry'ego. Ruszyłam w ich stronę przepychając każdego kto
stanął mi na drodze. Uklękłam przed nim trzymając jego dłoń.
-Niech ktoś zadzwoni po karetkę! - płakałam głaszcząc jego
włosy. Powieki nadal miał zamknięte. Usłyszałam jęki i pomruki
wychodzące z jego spuchniętych ust i zauważyłam kilka łez
spływających spod jego zamkniętych powiek. Liam stał kilka metrów
dalej zawiadamiając pogotowie. Niall nie ruszał się z miejsca w
którym stał przedtem nadal zamrożony z szoku. Zayn telefonował do
Perrie aby powiedzieć jej co się stało chcąc uzyskać w tej
sposób jakąś pomoc. Louis robił to co ja, siedząc po drugiej
stronie ciała Harry'ego mówiąc, że wszystko będzie dobrze.
-Harry, jest w porządku. Wszystko będzie w porządku –
wyszeptałam przykładając jego dłoń do swoich ust składając
pocałunki na jego skaleczonych kostkach.
-Drew? - Harry wychrypiał
-Tak? Tak Harry to ja – skanowałam jego twarz czekając aż w
końcu otworzy oczy.
-Przepraszam – wyszeptał otwierając jedno oko by móc na mnie
spojrzeć.
-Nie, nie, nie. Nie masz za co przepraszać – płakałam bez
opamiętania głaszcząc jego policzek.
-Tak, mam. Nie powinienem wplątywać się w... - jego słowa zostały
przerwane przez jego indywidualny kaszel. Skrzywił swoją twarz
czując pewnie niesamowity ból. Krew spływała po jego ciele
zatrzymując się pod moimi kolanami.
-Liam! Kiedy przyjedzie ta pieprzona karetka? - krzyknęłam
-Powiedzieli, że wkrótce przyjadą! - odkrzyknął stojąc za mną.
Jego twarz była wypełniona zrozumieniem. Łzy nadal spływały po
mojej twarzy.
-Nie powinienem wplątywać cię w to wszystko. Mogłem dać ci
spokój kiedy o to prosiłaś – wyszeptał krzywiąc się.
-Nie, Harry. Będę ci dziękować do końca życia, że z tobą
zostałam. Cieszę się, że nie zostawiłeś mnie kiedy prosiłam i
walczyłeś do końca. Gdyby nie ty, nie bylibyśmy razem. Nigdy nie
zdawałbyś sobie sprawy z tego jak bardzo chciałam cię zatrzymać
przy sobie kiedy siedzieliśmy w tę noc pod drzewem. Zdałam sobie
wtedy sprawę, że cię pragnę, że cię potrzebuję –
wytłumaczyłam. Zauważyłam mały uśmiech przedostający się
przez jego usta.
-Martwiłem się o to, że nie kochasz mnie tak bardzo jak ja kocham
ciebie. Szczerze mówiąc nie wiem czy jest na świecie ktoś kto
będzie kochał cię tak bardzo jak ja. Chciałem być twoim
pierwszym, Drew. Chciałem być tym który jako pierwszy przełamie
twoją niewinność; ale to była jedna z tych rzeczy które w tobie
kocham. Byłaś taka niewinna. Więc myślę, że zrobiłem dobrze
nie przełamując tej niewinności. - uśmiechnął się kaszląc
ponownie – Pamiętam noc kiedy wziąłem cię do mojego mieszkania
po raz pierwszy. Siedziałaś na moim łóżku i płakałaś.
Obiecałem sobie, że nigdy nie skrzywdzę cię tak jak to zrobiłem
wcześniej. To była noc kiedy zrozumiałem, że coś do ciebie
czuję, Drew. Lou był tam wtedy – wyszeptał końcówkę a ja
ukradkiem oka popatrzyłem na Louis'a który przytaknął uśmiechając
się. - Noc w której powiedziałaś mi, że będziesz moją
dziewczyną była najbardziej szczęśliwym momentem w moim życiu.
Zmieniłaś mnie, Drew. Nikt wcześniej tego nie zrobił. Zmieniłaś
mnie na lepsze. Chcę żebyś znalazła sobie kogoś kto jest dobry
dla ciebie. Ktoś kto nie jest taki jak ja. Chcę, żebyś obiecała
mi, że kiedy się zestarzejesz, będziesz miała dzieci, wnuki i
prawnuki bo na to zasługujesz. Zasługujesz na długie i szczęśliwe
życie, beze mnie. Nigdy nie byłem dobry dla ciebie, ale byłem zbyt
samolubny żeby to zauważyć – tłumaczył jęcząc ponownie z
bólu. Co ja bym dała żeby połowa tego bólu spadła na mnie. Łzy
znów napłynęły mi do oczu wsłuchując się w głębokie słowa
Harry'ego.
-Dlaczego to brzmi jak pożegnanie, Harry? Nie zostawiasz mnie!
Pogotowie zaraz przyjedzie i wszystko będzie dobrze. Wszystko będzie
tak jak było – nadal nie potrafiłam powstrzymać płaczu. Harry
wyciągnął swoją rękę do góry i resztką sił ułożył ją na
moim policzku gładząc go. Przyłożyłam swoją dłoń na jego
która spoczywała na mojej twarzy i ścisnęłam ją delikatnie.
-Kocham Cię, Drew – wymamrotał kiedy jego oczy zaczęły opadać.
-Ja też Cię kocham, Harry – bełkotałam. Moje łzy spływały po
policzkach lądując na piersi Harry'ego. - Proszę. Proszę nie
zostawiaj mnie – żebrałam. Harry wziął moją dłoń przenosząc
ją do swoich ust po czym zaczął składać na niej pocałunki.
-Obiecaj mi – powiedział ze słabym głosem.
-Harry...
-Obiecaj – przerwał mi. Patrzyłam na jego twarz z zamazaną wizją
z powodu łez. Widziałam jak jego rysy twarzy co chwilę wykrzywiały
się z powodu bólu. Nie mogłam patrzeć na niego kiedy jest w takim
stanie, nie może mnie zostawić. Nie może. Kocham go. Bardziej niż
wszystko inne.
-Obiecuję – wyszeptałam. Harry odwrócił głowę w drugą
stronę.
-Dbaj o nią, Lou – wymamrotał.
-Jasne, stary – Lou uśmiechnął się do niego. Kilka łez
spłynęło po jego twarzy. W tym momencie każdy kto siedział obok
Harry'ego... płakał. Panowała jednak grobowa cisza. Dosłownie
dało się usłyszeć nasze oddechy.
-Obiecujesz? - zapytał kaszląc jeszcze bardziej niż wcześniej
-Obiecuję – powiedział Louis drżącym głosem.
Usłyszałam cichy sygnał karetki pogotowia, ale byłam pewna, że
nie zdążą przyjechać tutaj na czas. Nawet gdyby tak było, nie
uratowaliby Harry'ego. Stracił zbyt dużo krwi. Patrząc w
teraźniejszość zorientowałam się co tak naprawdę się dzieje.
Mój chłopak właśnie umiera trzymając w swojej dłoni moją. Nie
miał zamiaru być ze mną już nigdy. Nie będzie zakradał się z
tyłu mojego domu prosząc o wspólne wyjście za plecami mojej
matki. Nie będzie już opowiadał mi sprośnych żartów lub śmiać
się do mnie. Nie będzie już uspakajał mnie mówiąc, że wszystko
będzie dobrze, nawet kiedy nie było. Już nigdy się nie
zestarzeje. Nie będzie miał dzieci, wnuków ani nawet prawnuków.
Nie zrobi ze mną już nic, nigdy.
Resztkami sił odwrócił się do mnie, puszczając moją rękę i
odsuwając koszulkę na swoim ciele ukazując swój tatuaż, który
zrobiliśmy kilka godzin temu.
-Na zawsze? - wyszeptał. Jego oczy zmuszone były do zamknięcia się
a uścisk poluzował. Śledziłam jego tatuaż swoimi palcami.
Myślałam o tym jak dumny był z tego, że zgodziłam się na taki
sam tatuaż. Był dumny z tego, że zrobił go ze mną... z jego
dziewczyną. Jak bardzo dumny był z tego, że zgodziłam się
umieścić coś na swoim ciele do końca życia, coś co jest
pamięcią o nim.
Świeży zestaw łez spłynął po moich policzkach i mogłam
posmakować słonej wody w moich ustach. Wielka bryła powietrza
stanęła w moim gardle a wizja się rozmyła.
Oddech Harry'ego zwolnił po czym się zatrzymał. Dotknęłam dłonią
jego serca.
-Na zawsze – odpowiedziałam, ale żałowałam, że tego nie
słyszał. Żałowałam, że powiedziałam to za późno.
Nie ma go... Odszedł... Ale na zawsze pozostanie.
W mojej pamięci.
W moim sercu...
___________________________________________________________
Przyznając się szczerze... płakałam jak czytałam angielską wersję i płakałam jak pisałam to dla was. To zbyt realistyczne szczególnie kiedy rzeczywiście wyobrażamy sobie Harry'ego w tym ciele.
Jeszcze czekajcie na jutrzejszy 35 rozdział który pojawi się jutro i epilog który będzie w niedzielę.