czwartek, 6 listopada 2014

Nowe Tłumaczenie

JEST!
OBIECANE NOWE TŁUMACZENIE!
Zapraszam was na Winter Air
Bardzo ciekawe fanfiction o Harrym i Avie.
Komentujcie, oceniajcie, dodawajcie do ulubionych
i udostępniajcie dalej!

-Joan

niedziela, 26 października 2014

NOWE TŁUMACZENIE!

Drodzy moi czytelnicy!
Znalazłam na wattpad świetne opowiadanie o H, 
które chciałabym wam przełożyć na polski
i podzielić się wrażeniami.
Autorka wyraziła zgodę na tłumaczenie
i podała, że muszę je zatrzymać na wattpad.
Jestem (i wy chyba już też) przyzwyczajona
do blogspot.com więc poprosiłam autorkę
o tłumaczenie na owej stronie.
Na odpowiedź czekam, ale jeśli autorka
nie wyraziłaby zgody na tłumaczenie w blogspot.com
nie byłoby dla was problemu - czytać fanfic na wattpad?
Kochani to bardzo ważne i proszę o odpowiedzi:
-czy chcecie czytać moje nowe tłumaczenie
-czy może być tłumaczone na wattpad

Odpowiadajcie w komentarzach!

-Joan :)

niedziela, 30 czerwca 2013

Epilog

 Minęły 3 lata, 9 miesięcy, 2 tygodnie i 3 dni od wypadku. Tyle czasu od momentu kiedy Bóg zabrał mi wszystko co miałam. Wyjechałam z Holmes Chapel; zostało tam zdecydowanie zbyt wiele wspomnień których nie potrafiłam udźwignąć. Gdziekolwiek popatrzyłam, na kogokolwiek spojrzałam; każdy przypominał mi Go. Nie użyłam jego imienia od dnia pogrzebu. Anne próbowała skontaktować się ze mną; wiele razy; ale nie odzywałam się. Patrząc na nią widziałam jego twarz w 100%. Byli tacy do siebie podobni. Nie mogłam pozwolić, żeby jeszcze więcej wspomnień zlało się na moją głowę.

Obudziłam się w obcym łóżku. Wydawało się, że jest późno. Pamiętam tylko, że zeszłej nocy upiłam się, ale nie kontrolowałam tego ile wleję alkoholu za kołnierz. Najwyraźniej przespałam się z jakimś kolesiem, ale... nigdzie go nie było. Boże, czemu to zrobiłam? Wyszłam z łóżka i założyłam swoją sukienkę oraz wysokie obcasy. Powoli zeszłam schodami w dół i otworzyłam frontowe drzwi. Niebo było ciemne. Wyciągnęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. 4:12. Cholera!

Łzy powstawały w moich oczach kiedy chodziłam wokół Londynu. Znalazłam jakiś park, Bóg wie co to; i usiadłam na jednej z ławek. Podkurczając kolana do klatki, opuściłam głowę w dół i czułam tylko jak łzy moczą moje policzki. Wszystko czego chciałam to widzieć Jego twarz. Jego loki, dołeczki, piercing, tatuaże, piękne zielone oczy i śnieżnobiały uśmiech. Chciałam, żeby stanął przede mną, ale nie mógł.
-W porządku, kochanie? - usłyszałam zachrypnięty głos. Byłam tak bardzo pochłonięta płaczem, że nie zorientowałam się, że ktoś siedzi obok mnie. Nie podniosłam głowy nawet jak się odezwałam
-T..tak, wszystko w porządku – zacięłam się opierając czoło o kolana.
-Wybacz, że się narzucam, ale nie wydaje mi się, żeby było w porządku – nieznajomy zachichotał. Jego głos brzmiał znanie. Ta charakterystyczna chrypka. Uniosłam głowę w górę i popatrzyłam na mężczyznę. Dwie pary zielonych oczów wpatrywały się we mnie uważnie. Cechy chłopaka były zupełnie inne od Jego cech, ale te zielone oczy były dokładnie takie same. Miał proste, brązowe włosy które spadały kaskadą na jego czoło. Grzywka była lekko podniesiona do góry przez żel. Jego nos był szeroki a wargi różowe i starannie zaokrąglone.
-Wszystko w porządku – zapytał po raz kolejny patrząc mi w oczy
-Uh, tak. Ty tylko... przypominasz mi kogoś – moje oczy po raz kolejny skanowały jego twarz.
-To dobrze czy źle? - zapytał uśmiechając się
-Nadal próbuję to rozgryźć – posłałam mu przyjazny uśmiech.
-Powiesz mi co się stało? - zapytał. Nagle poczułam potrzebę, żeby powiedzieć mu o sobie każdą najmniejszą rzecz.
-Tęsknię za moim chłopakiem – szepnęłam ledwo słyszalnie, ale byłam pewna, że nieznajomy mnie usłyszał.
-Oh, czy... um, zerwaliście? - jego głos był pewien ciekawości.
-Nie, on... został zastrzelony – wymamrotałam spuszczając wzrok. Łzy spadły strumieniem spod moich powiek. Bez zamyślenia mężczyzna wyciągnął do mnie ręce zamykając w głębokim uścisku i gładząc moje włosy. Mogłam wyrazić sprzeciw, ale czułam się bezpieczna.
-Minęły już prawie 4 lata a ja nadal nie mogę się przyzwyczaić... kocham go – powinnam była powiedzieć „kochałam” ale to byłoby kłamstwo. Tak, Harry umarł, ale to nie oznacza, że przestanę go kochać. Zawsze będę. Mogłabym wyjść za mąż, mieć dzieci, ale to Harry na zawsze będzie trzymał moje serce.
-Wszystko dzieje się z jakiegoś powodu. Ludzie się zmieniają, rzeczy się zmieniają. Czasem chcemy o nich zapomnieć, ale choćby zbliżał się koniec świata, nic nie wymaże ich z pamięci. Nie mam na myśli to, że jego śmierć była dobrą rzeczą, ty najwyraźniej go kochasz. Chodzi mi o to, że cała sytuacja była zaplanowana w twoim życiu. Była zaplanowana dla Ciebie. Zakochać się i mieć złamane serce, ale to nie jest koniec. On na pewno chciałby żebyś wiodła szczęśliwe życie, ale Ty nie możesz tego dokonać, skoro nadal idziesz jego ścieżką. Nie ma cienia wątpliwości, że on cię kocha, ale czasem, miłość umiera. Nie rzeczywista miłość, która pozostanie, ale ludzie. Życie zmusza je do siebie, ale ty wiesz, że nadal masz miłość, którą dzieliłaś – zakończył przemowę a wszystko co mogłam zrobić w tym momencie to patrzeć na niego z podziwem.
-Przypominasz mi go – wyszeptałam patrząc w ziemię.
-Jak miał na imię? - zapytał
-Harry – szepnęłam – Kazał mi obiecać, że znajdę sobie kogoś z kim będę szła przez życie, ale za każdym razem kiedy zbliżam się do kogoś, czuję się winna
-Zrób przerwę swojemu sercu – wymamrotał – Jak masz na imię? - uśmiechnął się nieśmiało
-Drew Nelson – zmusiłam się do uśmiechu patrząc na niego.
-Jestem Luke Smith – odpowiedział wyciągając rękę. Uścisnęłam jego dłoń. - Zastanawiam się czy nie chciałabyś gdzieś się przejść. Wyrzucić trochę rzeczy z głowy – pyta pewny mojej odpowiedzi
Rozmawiając z nim poczułam się lepiej. Tym bardziej kiedy rozmawialiśmy o Harrym. No właśnie, Harry. On chciał, żebym znalazła kogoś nowego, z kim będę szczęśliwa. Ale... powinnam?

~~~ FLASHBACK ~~~

-Obiecaj mi – powiedział ze słabym głosem.
-Harry...
-Obiecaj – przerwał mi. Patrzyłam na jego twarz z zamazaną wizją z powodu łez. Widziałam jak jego rysy twarzy co chwilę wykrzywiały się z powodu bólu. Nie mogłam patrzeć na niego kiedy jest w takim stanie, nie może mnie zostawić. Nie może. Kocham go. Bardziej niż wszystko inne.
-Obiecuję

~~~ END OF FLASHBACK ~~~

-Byłoby miło – uśmiechnęłam się patrząc na niego. Odwzajemnił szeroki uśmiech.
-Znam dobrą restaurację kilka ulic dalej. Chodź – powiedział podniecony wstając i podając mi dłoń. Wstałam z ławki i popatrzyłam mu w oczy. Jego wypowiedzi, jego działania, jego aura. Był naprawdę miły. Kiedy patrzyłam w zielone tęczówki widziałam Go. Harry. Mogłam przysiąc, że czułam wzrok Harry'ego, który patrzy na mnie z góry i uśmiecha się. Wie, że dobrze wybieram. Wie, że będę szczęśliwa. Ale jest przekonany, że nikt nie wyrzuci Go z mojego serca. To Harry nadał imię mojemu sercu i na zawsze pozostanie one w jego dłoniach...

KONIEC!
___________________________________________________________________________

Dziękuję tym co czytali, jesteście wspaniali, że nie musiałam pisać tego na marne. Ponad 100.000 wyświetleń w ciągu miesiąca!
Dziękuje za komentarze. Dziękuję za wszystko!

Pytacie mnie czy będę tłumaczyć coś jeszcze. No więc... tak. Mam na oku jedno opowiadanie, ale jeśli chcecie wiedzieć co to za opowiadanie, obserwujcie tego bloga! Za jakiś czas pojawi się tu notka z linkiem do nowego opowiadania. ALE!
Przykro mi – nie będę mogła podać wam linka do oryginalnego bloga ponieważ:
-dużo ludzi czyta jego zamiast mojego tłumaczenia
-niektórzy piszą pod jednym z rozdziałów co stanie się w kolejnym bo już wiedzą
-tłumaczą kolejne rozdziały bez mojej zgody i bez zgody autora
Nie podoba mi się to więc... obejdzie się tez bez linka do oryginału.
Obserwujcie bloga bacznie to zobaczycie co mam na myśli (:
Miłych wakacji!

sobota, 29 czerwca 2013

Chapter 35

-Dzień Dobry. Ty jesteś, Drew, tak? - zapytała mnie kobieta w średnim wieku. Stałam w parku obok cmentarza w którym za chwilę miał odbyć się Jego pogrzeb. 
Nie mogłam nawet wypowiedzieć jego imienia; to powodowało zbyt wiele bólu. Wyglądała podobnie do znanej mi osoby, ale nie wiedziałam dokładnie kim jest.
-Umm, tak jestem Drew – powiedziałam zupełnie nieświadoma dlaczego kobieta pyta o mnie. Zanim zdałam sobie sprawę o co chodzi, nieznajoma zamknęła mnie w głębokim uścisku. Czułam na swojej szyi kilka łez spływających z jej oczu. 
-Dziękuję – szepnęła odsuwając się
-Przepraszam ale nie rozumiem. Co takiego zrobiłam? - zapytałam
-Oh, wybacz. Nie przedstawiłam się. Jestem Anne, mama Harry'ego – powiedziała ocierając łzy.
Moja klatka napięła się a oddech uwiązł w gardle kiedy usłyszałam Jego imię. - Przepraszam kochana, nie chciałam cię denerwować – powiedziała z niepokojem
-Nie, jest w porządku. Po prostu nie używałam jego imienia od... tego czasu – podniosłam głowę do góry patrząc w oczy Anne. Próbowałam wymusić fałszywy uśmiech na twarzy, aby kobieta nie czuła się spięta. Czułam jak emocje pękają we mnie. 
-Słyszałam wiele o tobie i o nim. Był ze mną w kontakcie. Zadzwonił do mnie pierwszy raz od roku tłumacząc, że zrobił to tylko dlatego, że ty go zmieniłaś. On nigdy nie przestawał o tobie mówić; naprawdę cię kochał, Drew. Dlatego ci za to dziękuję – wytłumaczyła. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku a pod powiekami zbierały się kolejne.
-J..ja... naprawdę mi go brakuje – wyjęczałam patrząc na nią. Przezroczysty płyn wyleciał z moich oczów. Po raz kolejny pociągnęła mnie do uścisku. 
-Chodź, kochanie. Nie chcemy się spóźnić 
~~~
Stanęłam koło grobu. Była tylko wykopana dziura; trumny nadal w niej nie było. Trumna stała obok a Jego ciało spoczywało w środku. 
Kiedy zaczęli obniżać na grubych sznurach jego ciało do wielkiej dziury; dopiero wtedy doszło do mnie to, że on naprawdę umarł. Naprawdę go nie ma i nie będzie. Dopiero teraz, kiedy jego trumna leży w niedbale wykopanym dole, który zaraz będzie zasypany warstwami ziemi. To uczucie. Jakby kawałek mnie umarł razem z nim tamtej nocy. Z dziwnych powodów obwiniałam sama siebie. Gdybym nie pokłóciła się z moją matką, nie musiałbym uciekać z domu i nigdy nie znalazłabym się koło tego pieprzonego 'Black Fox'. 
Obróciłam się wokół. Zobaczyłam Liam'a, El, Dani, Zayn'a, Perrie, Louis'a i Niall'a. Niedaleko nich stała Anne a obok niej młoda dziewczyna, którą wzięłam za siostrę Harry'ego. Puściłam do nich sztuczny uśmiech; pełen smutku i braku zrozumienia. Popatrzyłam w dół. Jego trumna po prostu tam była... nie ma go już. Nigdy go nie zobaczę.
-Drew, chciałabyś coś powiedzieć? - Lou powiedział, stając obok mnie. Podniosłam głowę w górę.
-Oh, umm... dobrze – odparłam nerwowo. - Cóż, kiedy Harry powiedział, że to ja zmieniłam go na lepsze, nie wiedział, że on również mnie zmienił na lepsze. Znałam Harry'ego tylko przez kilka miesięcy ale ten czas nauczył mnie dużo rzeczy. Pamiętam te wszystkie razy kiedy odpychałam go od siebie, ale on nie odchodził. Dziękuję mu za to. Dziękuję mu za to, że nigdy się nie poddał. Patrzyłam na niego pod złym kątem. Na początku brałam go tylko za zwykłego gangstera, nic więcej. Ale nigdy nie spodziewałam się, że go pokocham. Nadal nie rozumiem jak to się stało. Jak mogłam zakochać się w kimś tak szybko, tak bardzo? Ale to zrobiłam i nie żałuję ani jednej chwili z nim spędzonej. To dziwne, bo wszyscy wokół powtarzali mi, żebym trzymała się od niego z daleka, że on był problemem, ale dzięki niemu moje życie stało się inne, lepsze. Kochałam go, nadal kocham i kochać będę bez końca. Wciąż nie mogę uwierzyć, że go z nami nie ma; wydaje mi się, że jeszcze nie dotarła do mnie jego śmierć. Wciąż oczekuję żeby chwycił moje ramię a ja odwrócę się do niego i spojrzymy sobie w twarz. Wciąż czekam na jego sprośny żart, przez który oboje będziemy się śmiać. Wciąż czekam na to, że zapuka w moje okno z prośbą abym wyszła gdzieś z nim. Wciąż czekam na jego pocałunki. Wciąż czekam aby się pojawił, ale tego nie zrobi. Już nigdy. Wciąż czuję jego obecność kiedy zasypiam a jego głos mnie uspakaja. Tak jak mówiłam, nadal się nie pogodziłam z tym, że go nie będzie i nie pogodzę się z tym – mój głos się załamał a ja zaniosłam się głośnym płaczem obracając do tyłu gdzie ktoś zamknął mnie w uścisku.
-Shhhh, w porządku – Niall uspakajał mnie gładząc moje włosy. Cicho coś do mnie mówił abym przestała płakać po czym zaczął mówić w jaki sposób Harry zginął. Stan miał strzelić w Niall'a, ale Harry szarpnął ramię Stan'a i skoczył na niego kiedy ten strzelił. Harry zginął ratując życie Niall'a. Popatrzyłam w górę i zobaczyłam wszystkich ze łzami w oczach.
Podeszłam do Anne. 
-Naprawdę bardzo mi przykro z powodu Harry'ego – wybełkotałam patrząc na nią. 
-Mi jest przykro, że ty to przeżywasz, skarbie. Miłość matki jest bezwarunkowa; zrobiłabym wszystko dla Harry'ego. Ale teraz widzę, że twoja miłość jest jeszcze większa niż ta. Nigdy nie widziałam miłości takiej jak ta – jej głos się załamał 
-Ja po prostu cały czas myślę, że obrócę głowę i on będzie za mną stał, ale tak się nie stanie – zaczęłam płakać niemiłosiernie patrząc w jej oczy. Oddech po raz kolejny uwiązł mi w gardle. 
-Trudno jest czekać na kogoś kto się i tak nie pojawi ale jeszcze trudniej jest zrezygnować z tego gdy jest on wszystkim czego pragniesz

KONIEC

___________________________________________________________
Został jeszcze epilog, który jest jedną z najważniejszych części opowiadań więc warto poczekać do jutra, kiedy się pojawi. 

piątek, 28 czerwca 2013

Chapter 34

 Popatrzyłam na broń która leżała na mojej dłoni. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z takim widokiem. To znaczy na filmach i w programach telewizyjnych tak, ale nigdy osobiście.
-J..ja nie mogę – wyszeptałam, upuszczając broń na ziemię.
-Proszę, proszę, proszę. Więc decyzja została podjęta. - powiedział Stan. Popatrzyłam na niego w górę i zobaczyłam ten jego wkurwiający uśmieszek. Podniósł swój pistolet przykładając go do mojej głowy. KURWA.
-Nie! - usłyszałam krzyk Harry'ego. Krew leciała ciurkiem z jego nosa i wargi. Miał ranę na policzku a tuż pod lewym okiem formował mu się siniak. - Nie, Drew! - dokończył. Przeturlał się ciężko do moich stóp, podnosząc broń którą upuściłam i umieszczając ją w mojej dłoni.
-Zastrzel mnie. Zasłużyłem na to. Jestem jedyną osoba która cię w to wciągnęła. Jestem jedynym powodem dla którego jesteś tutaj. Proszę, zastrzel mnie – prosił z łamiącym się głosem. Oddech uwiązł mi w gardle a w oczach stanęły mi łzy gotowe do spłynięcia po twarzy.
-Nie – wyszeptałam. Nie mogłam złapać oddechu a suchość w gardle mnie przytłaczała.
-Nie mogę cię zabić, Harry – zaczęłam płakać patrząc na jego klęczące przede mną ciało. Nadal wyciągał do mnie rękę abym odebrała od niego pistolet.
-Możesz. Proszę Drew. Wolałbym umrzeć niż patrzeć jak cierpisz przeze mnie – wymruczał. Każde słowo, każdy ruch i każdy oddech sprawiał mu trudność, wiedziałam o tym. Usłyszałam odchrząknięcie obok mnie.
-Testujecie moją hojność. Powiedziałem, że jedno z was przeżyje a jedno nie; pośpieszcie się zanim zabiję was obojga – wydukał Stan podnosząc swój głos.
-Harry, nie mogę cię zabić! - krzyknęłam głośno. Popatrzyłam na Harry'ego. Podniósł się z trudem jęcząc lekko. Stanął przed Stan'em z pokerowym wyrazem twarzy.
-Zabij mnie i zostaw ją w spokoju. Tu chodzi o mnie; zawsze chodzi o mnie. Teraz po prostu strzel i miej to z głowy – Harry warknął na co Stan odpowiedział głośnym śmiechem.
-Dokładnie Harry. Tu chodzi o ciebie. Myślę, że zabicie ciebie byłoby za łatwym wyjściem. Widzisz... kiedy zabiję ją ty będziesz cierpiał bardziej – Stan uśmiechnął się szyderczo. Jego głos spleciony ze złem niczym migotał przed naszymi oczami.
Pięść Harry'ego spotkała się nagle z twarzą Stan'a. Drugą ręką wykręcał jego ramię, wyciągając z dłoni pistolet. Jego przeciwnik przeciągnął go tak, że Harry spadł po jego drugiej stronie. Stan uderzył go w jelito a następnie w twarz.
-Harry! - krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam ale nie dbałam o to. Byłam przestraszona do ostatniego stopnia.
Krew tryskała niebłagalnie z nosa Harry'ego. Chciałam mu pomóc, ale gdy się do niego zbliżałam, zostałam odciągnięta przez kogoś. Zaczęłam wymachiwać rękami aby go odepchnąć, ale nie miałam tyle siły co on.
-Drew, to Niall. Spokojnie – powiedział chłopak. Odwróciłam się do niego patrząc w jego twarz z zapłakanymi oczami.
-Niall, proszę. Zrób coś – wyszeptałam błagalnie patrząc z powrotem na Harry'ego i Stan'a.
Stan dociskał Harry'ego do ściany, ale zaraz zastąpiło go dwóch nieznanych kolesi. Co się tu kurwa dzieje? Stan odszedł dalej i podniósł z ziemi pistolet celując nim w Harry'ego. Niall odepchnął mnie od siebie, dając znak abym stanęła dalej kiedy podbiegł do Stan'a uderzając go w szczękę. Podszedł do jednego z mężczyzn którzy przytrzymywali Styles'a i uderzył go w brzuch. Gdy Niall pojedynkował się z nieznajomym, Stan podszedł do niego przystawiając mu pistolet do głowy pociągając delikatnie za spust. Stałam obok z niedowierzaniem co właśnie wyprawia się przed moimi oczami. Nie mogę pomóc no bo co zrobię? Nic. Stan nadal trzymał pistolet przy głowie Niall'a. Nie mogłam na to patrzeć. Zakryłam rękami oczy i odwróciłam się. Usłyszałam strzał.
Ściągnęłam szybko ręce z twarzy i powoli się odwracałam spodziewając się, że odnajdę leżącego na ziemi Niall'a. Ale kiedy odwróciłam się widziałam go stojącego w nienaruszonym stanie. Popatrzyłam obok i zobaczyłam tylko Harry'ego trzymającego się za brzuch i spadającego powoli na ziemię.
Wszystko toczyło się tak jakby w zwolnionym tempie. Harry przytrzymywał ręką swój brzuch sapiąc z bólu. Teraz był mój czas, abym coś zrobiła.
-Harry! - krzyknęłam podbiegając do niego. Stan stał obok patrząc w szoku co właśnie się wydarzyło.
Wzięłam do ręki pistolet leżący obok ciała Harry'ego.
-Jeśli nie odsuniesz się od niego w przeciągu 3 sekund, zabiję cię! - krzyczałam do Stan'a wymierzając do niego bronią.
-Kochanie, nie mus... - pociągnęłam za spust po czym Stan dostał kulką w ramię.
-Powiedziałam odpierdol się! - krzyknęłam do niego ze spływającymi łzami po obu policzkach. Stan chwycił swoje ramię stękając i odszedł od nas razem ze swoimi kumplami. Wyrzucając pistolet popatrzyłam do tyłu i zobaczyłam wszystkich stojących obok Harry'ego. Ruszyłam w ich stronę przepychając każdego kto stanął mi na drodze. Uklękłam przed nim trzymając jego dłoń.
-Niech ktoś zadzwoni po karetkę! - płakałam głaszcząc jego włosy. Powieki nadal miał zamknięte. Usłyszałam jęki i pomruki wychodzące z jego spuchniętych ust i zauważyłam kilka łez spływających spod jego zamkniętych powiek. Liam stał kilka metrów dalej zawiadamiając pogotowie. Niall nie ruszał się z miejsca w którym stał przedtem nadal zamrożony z szoku. Zayn telefonował do Perrie aby powiedzieć jej co się stało chcąc uzyskać w tej sposób jakąś pomoc. Louis robił to co ja, siedząc po drugiej stronie ciała Harry'ego mówiąc, że wszystko będzie dobrze.
-Harry, jest w porządku. Wszystko będzie w porządku – wyszeptałam przykładając jego dłoń do swoich ust składając pocałunki na jego skaleczonych kostkach.
-Drew? - Harry wychrypiał
-Tak? Tak Harry to ja – skanowałam jego twarz czekając aż w końcu otworzy oczy.
-Przepraszam – wyszeptał otwierając jedno oko by móc na mnie spojrzeć.
-Nie, nie, nie. Nie masz za co przepraszać – płakałam bez opamiętania głaszcząc jego policzek.
-Tak, mam. Nie powinienem wplątywać się w... - jego słowa zostały przerwane przez jego indywidualny kaszel. Skrzywił swoją twarz czując pewnie niesamowity ból. Krew spływała po jego ciele zatrzymując się pod moimi kolanami.
-Liam! Kiedy przyjedzie ta pieprzona karetka? - krzyknęłam
-Powiedzieli, że wkrótce przyjadą! - odkrzyknął stojąc za mną. Jego twarz była wypełniona zrozumieniem. Łzy nadal spływały po mojej twarzy.
-Nie powinienem wplątywać cię w to wszystko. Mogłem dać ci spokój kiedy o to prosiłaś – wyszeptał krzywiąc się.
-Nie, Harry. Będę ci dziękować do końca życia, że z tobą zostałam. Cieszę się, że nie zostawiłeś mnie kiedy prosiłam i walczyłeś do końca. Gdyby nie ty, nie bylibyśmy razem. Nigdy nie zdawałbyś sobie sprawy z tego jak bardzo chciałam cię zatrzymać przy sobie kiedy siedzieliśmy w tę noc pod drzewem. Zdałam sobie wtedy sprawę, że cię pragnę, że cię potrzebuję – wytłumaczyłam. Zauważyłam mały uśmiech przedostający się przez jego usta.
-Martwiłem się o to, że nie kochasz mnie tak bardzo jak ja kocham ciebie. Szczerze mówiąc nie wiem czy jest na świecie ktoś kto będzie kochał cię tak bardzo jak ja. Chciałem być twoim pierwszym, Drew. Chciałem być tym który jako pierwszy przełamie twoją niewinność; ale to była jedna z tych rzeczy które w tobie kocham. Byłaś taka niewinna. Więc myślę, że zrobiłem dobrze nie przełamując tej niewinności. - uśmiechnął się kaszląc ponownie – Pamiętam noc kiedy wziąłem cię do mojego mieszkania po raz pierwszy. Siedziałaś na moim łóżku i płakałaś. Obiecałem sobie, że nigdy nie skrzywdzę cię tak jak to zrobiłem wcześniej. To była noc kiedy zrozumiałem, że coś do ciebie czuję, Drew. Lou był tam wtedy – wyszeptał końcówkę a ja ukradkiem oka popatrzyłem na Louis'a który przytaknął uśmiechając się. - Noc w której powiedziałaś mi, że będziesz moją dziewczyną była najbardziej szczęśliwym momentem w moim życiu. Zmieniłaś mnie, Drew. Nikt wcześniej tego nie zrobił. Zmieniłaś mnie na lepsze. Chcę żebyś znalazła sobie kogoś kto jest dobry dla ciebie. Ktoś kto nie jest taki jak ja. Chcę, żebyś obiecała mi, że kiedy się zestarzejesz, będziesz miała dzieci, wnuki i prawnuki bo na to zasługujesz. Zasługujesz na długie i szczęśliwe życie, beze mnie. Nigdy nie byłem dobry dla ciebie, ale byłem zbyt samolubny żeby to zauważyć – tłumaczył jęcząc ponownie z bólu. Co ja bym dała żeby połowa tego bólu spadła na mnie. Łzy znów napłynęły mi do oczu wsłuchując się w głębokie słowa Harry'ego.
-Dlaczego to brzmi jak pożegnanie, Harry? Nie zostawiasz mnie! Pogotowie zaraz przyjedzie i wszystko będzie dobrze. Wszystko będzie tak jak było – nadal nie potrafiłam powstrzymać płaczu. Harry wyciągnął swoją rękę do góry i resztką sił ułożył ją na moim policzku gładząc go. Przyłożyłam swoją dłoń na jego która spoczywała na mojej twarzy i ścisnęłam ją delikatnie.
-Kocham Cię, Drew – wymamrotał kiedy jego oczy zaczęły opadać.
-Ja też Cię kocham, Harry – bełkotałam. Moje łzy spływały po policzkach lądując na piersi Harry'ego. - Proszę. Proszę nie zostawiaj mnie – żebrałam. Harry wziął moją dłoń przenosząc ją do swoich ust po czym zaczął składać na niej pocałunki.
-Obiecaj mi – powiedział ze słabym głosem.
-Harry...
-Obiecaj – przerwał mi. Patrzyłam na jego twarz z zamazaną wizją z powodu łez. Widziałam jak jego rysy twarzy co chwilę wykrzywiały się z powodu bólu. Nie mogłam patrzeć na niego kiedy jest w takim stanie, nie może mnie zostawić. Nie może. Kocham go. Bardziej niż wszystko inne.
-Obiecuję – wyszeptałam. Harry odwrócił głowę w drugą stronę.
-Dbaj o nią, Lou – wymamrotał.
-Jasne, stary – Lou uśmiechnął się do niego. Kilka łez spłynęło po jego twarzy. W tym momencie każdy kto siedział obok Harry'ego... płakał. Panowała jednak grobowa cisza. Dosłownie dało się usłyszeć nasze oddechy.
-Obiecujesz? - zapytał kaszląc jeszcze bardziej niż wcześniej
-Obiecuję – powiedział Louis drżącym głosem.
Usłyszałam cichy sygnał karetki pogotowia, ale byłam pewna, że nie zdążą przyjechać tutaj na czas. Nawet gdyby tak było, nie uratowaliby Harry'ego. Stracił zbyt dużo krwi. Patrząc w teraźniejszość zorientowałam się co tak naprawdę się dzieje. Mój chłopak właśnie umiera trzymając w swojej dłoni moją. Nie miał zamiaru być ze mną już nigdy. Nie będzie zakradał się z tyłu mojego domu prosząc o wspólne wyjście za plecami mojej matki. Nie będzie już opowiadał mi sprośnych żartów lub śmiać się do mnie. Nie będzie już uspakajał mnie mówiąc, że wszystko będzie dobrze, nawet kiedy nie było. Już nigdy się nie zestarzeje. Nie będzie miał dzieci, wnuków ani nawet prawnuków. Nie zrobi ze mną już nic, nigdy.
Resztkami sił odwrócił się do mnie, puszczając moją rękę i odsuwając koszulkę na swoim ciele ukazując swój tatuaż, który zrobiliśmy kilka godzin temu.
-Na zawsze? - wyszeptał. Jego oczy zmuszone były do zamknięcia się a uścisk poluzował. Śledziłam jego tatuaż swoimi palcami. Myślałam o tym jak dumny był z tego, że zgodziłam się na taki sam tatuaż. Był dumny z tego, że zrobił go ze mną... z jego dziewczyną. Jak bardzo dumny był z tego, że zgodziłam się umieścić coś na swoim ciele do końca życia, coś co jest pamięcią o nim.
Świeży zestaw łez spłynął po moich policzkach i mogłam posmakować słonej wody w moich ustach. Wielka bryła powietrza stanęła w moim gardle a wizja się rozmyła.
Oddech Harry'ego zwolnił po czym się zatrzymał. Dotknęłam dłonią jego serca.
-Na zawsze – odpowiedziałam, ale żałowałam, że tego nie słyszał. Żałowałam, że powiedziałam to za późno.
Nie ma go... Odszedł... Ale na zawsze pozostanie.
W mojej pamięci.

W moim sercu...


___________________________________________________________
Przyznając się szczerze... płakałam jak czytałam angielską wersję i płakałam jak pisałam to dla was. To zbyt realistyczne szczególnie kiedy rzeczywiście wyobrażamy sobie Harry'ego w tym ciele.

Jeszcze czekajcie na jutrzejszy 35 rozdział który pojawi się jutro i epilog który będzie w niedzielę.

Chapter 33


Kiedy powiedziałam jedno słowo znów zostałam mocno uderzona przez Stan'a. Podniósł swoje kolano i wymierzył nim w mój żołądek. Ten facet nie miał litości.
-Ahh – wyjęczałam kaszląc
-Lee, daj mi jej telefon – rozkazał. Chłopak wyciągnął mój telefon z kieszeni i podał go Stan'owi.
-Zadzwoń do Harry'ego – warknął. Jego oczy oblały się czernią.
-Nie – powiedziałam stanowczo. Nie chciałam, żeby Harry tu przyjechał tu, znałam zamiary Stan'a.
-Powiedziałem, zadzwoń do niego – wysyczał zdenerwowanym tonem. Pociągnął mnie mocno za włosy do tego stopnia, że byłam zmuszona na niego popatrzyć. Jego palce błądziły po klawiaturze telefonu, zapewne szukając numeru Harry'ego.
-Powiedz gdzie jesteś i że jesteś bezpieczna. Nie próbuj wspominać, że jesteś z nami – Stan wysyczał blisko mojej twarzy wciskając klawisz który łączy się z telefonem Styles'a. Odebrał od razu.
-Drew? Gdzie jesteś cały czas próbowaliśmy się do ciebie do...
-Harry – przerwałam mu – nie zbliżaj się do „Black Fox'a”, Stan prób.. - nie zdążyłam skończyć kiedy Stan wyrwał mój telefon rzucając go na ziemie i miażdżąc szybko nogą. Popatrzył na mnie zimnym spojrzeniem chwytając z kark i opierając o najbliższą ścianę.
-Ty pierdolona dziwko! - krzyknął kiedy łzy spłynęły po moich policzkach.
-J..ja przepraszam – wyjęczałam niezrozumiale próbując skulić się jak najbardziej aby nie mógł znów mi zrobić krzywdy.
-Wiesz co? Jebać ten plan. Zabiję cię teraz! - warknął. Wyciągnął pistolet z kieszeni umieszczając go mocno na mojej skroni.
-Był tego wart? - zapytał z błyskiem w oku
Czy był? Czy Harry był wart tego wszystkiego przez co przeszedł? Wstrętny wygląd, walki, narkotyki. Czy był wart tego? Jednak warto myśleć o tych rzeczach, dobrych rzeczach. On wprowadził mnie do lepszego życia, pokazał co to rozkosz i pokazał co to miłość. Co prawda wprowadził mnie w życie niegrzecznej dziewczynki. Życie wśród narkotyków, imprez, alkoholu i innych zagrożeń. Pokazał mi 4 najlepszych przyjaciół. Louis, Niall, Zayn i Perrie. Był ze mną gdy byłam zdenerwowana. Teraz nagle przypomniałam sobie jak mogłam być taka ślepa? Ślepa na miłość. Nienawidziłam go a on wypruwał sobie flaki, żebym dała mu szansę. Starał się. Próbował wygrać swoją miłość i udało mu się.
-Tak – odpowiedziałam. Stan zaczął zacieśniać uścisk na mojej szyi. Próbował mnie dusić. Chciałam się uwolnić więc wbiłam paznokcia w jego rękę. Zdenerwowany moim posunięciem naciskał powoli na spust. Zamknęłam oczy marszcząc czoło. Byłam gotowa do strzału. Zastanawiałam się w tamtym momencie jak to jest umrzeć. Jak to jest być niczym. Gdybym pojawiała się przy bliskich, chciała ich przytulić, ale byłabym odpychana. Wszyscy żyliby a ja nie. Jak inni odebrali moją śmierć? El, Dani, Niall... Harry? Co zrobiłby Harry? Nigdy nie dowiedziałabym się co się z nim dzieje. Czy byłby żywy czy martwy. Całe życie przeleciało mi przed oczami. Dosłownie. Wszystkie wzloty i upadki pojawiły się przede mną.
-Odpierdol się od niej! - usłyszałam głośny krzyk przed tym jak nie mogłam poczuć obecności ciała Stan'a. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam jak Harry trzyma mocno gardło Stan'a przyciskając nim o ścianę. Nigdy nie widziałem go tak bardzo złego; nawet wtedy kiedy o mało nie zabił Stan'a w alei za pierwszym razem. Jego mięśnie były mocno napięte a żyły na szyi bardzo widzialne. Jego oczy oblały się czernią a pomruk zdenerwowania wyłonił się z jego gardła.
-Jak ty kurwa śmiesz? - Harry splunął. Jego oczy stabilnie wpatrywały się w Stan'a w niesamowitą złością i zdenerwowaniem. Twarz Stan'a robiła się czerwona z powodu braku powietrza.
Jeden z mężczyzn wyciągnął ze spodni pistolet celując nim w Harry'ego, ale ten tylko mocniej przycisnął Stan'a o ścianę. Widząc jego czyn, nieznajomy chwycił mocno moją rękę przyciągając mnie do siebie i przystawił mi pistolet do głowy. Cholera. Harry obrócił się w moją stronę widząc mnie z przystawionym do skroni pistoletem. Skrzywił się.
-Co ty kurwa robisz? - zapytał warcząc. Mężczyzna przycisnął mnie mocniej i przełykając głośno ślinę.
-Puść go, albo ją zastrzelę! - powiedział z drżącym głosem. Tak jakby bał się Harry'ego i jakby bał się mnie zabić.
Harry zaśmiał się nadal trzymając Stan'a opartego o ścianę.
-Naprawdę? Serio chcesz mieć jej krew na rękach? - Harry zapytał ponuro; był przekonany, że koleś nic mi nie zrobi, bo się boi.
-Puść go – powtórzył lekko przyciskając za spust. Posłałam mojemu chłopakowi spojrzenie pełne bólu. Chciałam, żeby puścił Stan'a, nie chciałam w tym momencie być ofiarą.
Jak myślałam Harry rozluźnił uścisk i wypuścił całkowicie Stan'a, odsuwają się od niego.
-Dobra, puść j... - Harry zaczął, ale został przerwany. Stan uderzył go mocno w żołądek a kiedy się skulił z bólu, powtórzył krok tym razem trafiając w szczękę chłopaka.
-Podaj mi tę broń – Stan krzyknął do nieznajomego, który trzymał urządzenie przy mojej głowie. Odsunął ją ode mnie i rzucił w stronę Stan'a. Rozejrzałam się wokół ze zdenerwowaniem. Gdzie są wszyscy? Obracając się do tyłu zobaczyłam ich wszystkich, ale nie mogli być tutaj teraz. Każdy z nich był powstrzymywany przez ludzi Stan'a. Wracając z powrotem wzrokiem na Harry'ego zobaczyłam go leżącego na ziemi. Stan wymierzał w niego bronią. To był moment w którym go tracę.
-Zostaw go! - pisnęłam odpychając kolesia stojącego koło mnie. Uderzyłam go z całej siły w krocze co spowodowało, że się skulił. Podbiegłam do Harry'ego i Stan'a.
-Zrób jeszcze jeden krok a obiecuję, że strzelę! - powiedział wymierzając bliżej Styles'a.
Stanęłam w miejscu nie ruszając się tylko stojąc w miejscu. Bałam się o Harry'ego. Co jeśli tn świr naprawdę strzeli? Co jeśli go stracę? Jest dla mnie najważniejszy.
-Proszę – powiedziałam szeptem próbując podejść bliżej. Łzy spływały po mojej twarzy.
-Zabiję Ciebie, jak nie zamkniesz w końcu tej mordy! - krzyknął. Jego ton spleciony był z jadem. Kopnął Harry'ego w brzuch a tej jęknął z bólu kuląc się. Po raz kolejny kopnął go w to samo miejsce oszczędzając litość. Chciał żeby go bolało. Chciał, żeby Harry cierpiał. Oddalił się od Harry'ego podnosząc z ziemi pistolet. Podszedł do mnie i podał mi go. Drugi trzymał w swojej dłoni. Przyłożył jeden do mojej skroni a drugi wsadził do mojej dłoni, podnosząc ją i kierując ją w stronę Harry'ego. CO? Cholera, o co mu chodzi?

-Twoja kolej, skarbie. Zastrzel go, albo ja zastrzelę ciebie!


___________________________________________________________
A jeśli... napiszecie tutaj +60 komentarzy to next'a wstawię jeszcze DZISIAJ! :)

czwartek, 27 czerwca 2013

Chapter 32

Drew's pov

Byłam z Harrym w samochodzie. Miejsce w którym miałam nowo zrobiony tatuaż nadal mnie bolało ale próbowałam to zignorować. Popatrzyłam wokół. Droga nie wskazywała na tę która udaje się w stronę domu Harry'ego.
-Gdzie jedziemy? - zapytałam
-Zabieram cię z powrotem do domu. Nie chcę, żeby twoja mama nienawidziła mnie jeszcze bardziej – zaśmiał się
-Jeśli to w ogóle możliwe – podniosłam kąciki ust patrząc na chłopaka. Wyciągnął swoją rękę do mnie i chwycił moją dłoń całując lekko knykcie.
-Staram się być dobrym chłopakiem – wymruczał patrząc na mnie i wracając wzrokiem na jezdnie.
-Pewnie – drażniłam się z nim. Na jego twarzy pojawił się grymas, jakby zabolały go moje słowa, ale wiem kiedy robił sobie ze mnie jaja a kiedy nie.

Kiedy dotarliśmy do mojego domu, Harry wysiadł pierwszy aby otworzyć drzwi z mojej strony. Wyciągnęłam rękę a ten chwycił ją ciągnąc do siebie. Zamknął za mnie metalową powłokę przypierając swoim ciałem o moje.
-Harryyyy – chciałam aby odsunął się ode mnie. Nie miałam ochoty na dziwne spojrzenia sąsiadów gdyby widzieli nas razem. Jego klatka mocno spoczywała na mojej gdy całował moją szyję. Chyba lubił to robić.
-Dreeew – o, i kto się teraz przedrzeźnia? Naśladował moje słowa co było całkiem słodkie. Pocałował gwałtownie moje usta na co się trochę zdziwiłam. - Jest i twoja mama – odetchnął z precyzją, patrząc w bok – Muszę iść kochanie, do zobaczenia – pocałował mój policzek i odszedł ode mnie, szybkim krokiem podchodząc do miejsca kierowcy, odeszłam od drzwi i podeszłam do mamy która stała w progu domu. Usłyszałam pisk opon z samochodu Harry'ego. Popatrzyłam na matkę, która nie miała wesołego wyrazu twarzy.
-Dzwonili do mnie ze szkoły i powiedzieli, że cię w niej było. Mam rozumieć, że ON był tego przyczyną? - patrzyła na mnie zdenerwowana
-Byliśmy po pros...
-Wejdź do środka – rozkazała. Zrobiłam tak jak chciała. Weszłam do korytarza a matka zamknęła drzwi dokańczając rozmowę.
-Nie mogę uwierzyć, że opuszczasz szkołę dla niego. Miałaś doskonałą frekwencję, znakomite oceny i poparcie od nauczycieli. Teraz nie chodzisz do szkoły, twoje stopnie spadają. Zamieniłaś wszystko co dobre na złe. Wszystko przez niego. On jest nikim, Drew! - jej głos się podniósł przez co zaczęła mówić głośniej.
-Nie waż się go tak nazywać – wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
-Dlaczego? On właśnie tym jest. Jest niebezpieczny. Nie chcę żebyś spotykała się z kimś takim. Mówiłam ci o tym wcześniej a ty mnie nie słuchałaś, zignorowałaś moje słowa. On idzie donikąd ze swoim życiem, Drew. Nie mogę pozwolić, żebyś spadła na jego poziom! - popatrzyła prosto w moje oczy.
-Nic o nim nie wiesz! - krzyknęłam jej w twarz
-Nie waż się mówić do mnie tym tonem! - odkrzyknęła z tym swoim formalnym tonem.
-Pieprzyć to! Kończę z tobą i twoim gównem! - krzyknęłam przepychając ją i ruszając na górę do swojego pokoju.
W pośpiechu spakowałam kilka swoich rzeczy do torby i zbiegłam z powrotem na dół mijając matkę stojącą jeszcze w szoku przy drzwiach kuchennych.
-Może jak przestaniesz być taką szowinistyczną suką, to wrócę – krzyknęłam wybiegając z domu trzaskając drzwiami. Może przegięłam, ale nie żałuję. Moja matka zawsze wybiera mi życie a teraz chcę je sobie wybrać sama.
Idąc przez ulice Holmes Chapel dotarłam na nieznane miejsce. Popatrzyłam na zegarek. Wskazywał godzinę 8:20. Był już wieczór więc powoli się ściemniało. Nie miałam pojęcia gdzie jestem więc wyciągnęłam telefon, żeby zadzwonić do El. Odebrała po czwartym sygnale.
-Heyyy – krzyknęła zadowolona – Gdzie byłaś dzisiaj?
-Byłam z Harrym – odpowiedziałam i usłyszałam chichot El. Myślałam, że go nie lubi...
-Wyglądacie razem całkiem uroczo, ale shhh. Nie mów nikomu, że to powiedziałam – zaśmiała się
-Uhm, El. Mogłabym cię o coś prosić? - zapytałam nieśmiało
-Pewnie – dosłownie czułam jak się uśmiecha
-Razem z moją mamą... um... mieliśmy sprzeczkę, raczej dużą kłótnie. Potrzebuję noclegu. Mogę zatrzymać się u ciebie na jakiś czas? - zapytałam zaciskając usta i zamykając oczy z nadzieją, że się zgodzi.
-Oczywiście. Imprezaa – śpiewała do telefonu
-I jeszcze mam inną prośbę. Mogłabyś przyjechać po mnie? Bo wiesz... chyba się zgubiłam - zachichotałam
-Ty idiotko, jasne, że przyjadę. Gdzie jesteś? - zapytała
-Jestem w pobliżu... - rozglądnęłam się wkoło aby zobaczyć napis widniejący na pobliskim barze. - „Black Fox” Chyba tak tam pisze – odpowiedziałam kiedy niebo nagle stało się ciemniejsze.
-Drew, jesteś po złej stronie miasta. Nie powinno cię tam być. Tam jest niebezpiecznie, zwłaszcza nocą – powiedziała zaniepokojona. Co do chuja?
-Cholera. Co mam teraz zrobić? - pytałam w panice
-Zadzwoń do Harry'ego. Teraz! - powiedziała pilnie
-Dobra. Pa El – pożegnałam się z nią. Rozglądnęłam się wokół ale nikogo nie było. Wybrałam numer chłopaka i czekałam aż odbierze.
-Drew? - zapytał
-Harry, potrzebuję two...- ktoś pojawił się znienacka tuż za mną wyrywając urządzenie z ręki i rozwalając je o chodnik. Odwróciłam się i zobaczyłam jego twarz.
-Witam piękna. Dawno się nie widzieliśmy – uśmiechnął się do mnie. Stan. Stał przede mną trzymając moje nadgarstki. Popatrzyłam za jego ramię. Kilka napakowanych ciał dołączyło do niego.
-S..stan – wyjęczałam. Odsunęłam się od niego, ale wpadłam na kogoś. Byłam otoczona dosłownie z każdej strony. Boże, dlaczego?
-Ciiii – przyłożył palca do moich ust. Byłam zbyt przerażona aby zrobić cokolwiek.
-Co chcesz ode mnie? - moje oczy wypełniły się łzami gotowe do spłynięcia po całej długości mojej twarzy.
-Chcemy dotrzeć do Harry'ego dzięki tobie. Widzisz, piękna, Harry dostał się na szczyt kiedy pobił mnie w alei. Dobrze wiesz kiedy. Ludzie zaczęli kwestionować mój autorytet i traktować mnie obojętnie. Wiemy, że ty jesteś, jakby to powiedzieć, cenna dla Styles'a. Zabijając rzecz która jest najważniejsza w jego życiu uderzy w jego najczulszy punkt, punkt który zaboli - Uśmiechnął się cwaniacko chwytając mój podbródek, podnosząc go do góry.
-Zamierzasz mnie, z..zabić? - zapytałam jąkając się. Łzy spłynęły po moich policzkach. Zdjął rękę z mojego podbródka i obiema ramionami objął moją talię tak abym nie uciekała. Nawet nie miałabym gdzie.
-Nie do końca. Widzisz... mamy zamiar pobić cię do tego stopnia, że nie będziesz miała sił aby się ruszyć i będziesz na skraju śmierci, wtedy zostawimy cię na ulicy. Wtedy zadzwonimy do twojego chłopaka i powiemy gdzie jesteś. Zawiadomimy również policję. Kiedy będziesz umierać już powolną i bolesną śmiercią w ramionach swojego ukochanego, przyjedzie policja i zobaczy, że Harry Styles z koszmarną przeszłością zabił cię – po raz kolejny uśmiechnął się do mnie a w jego oczach pojawił się błysk.
-Jesteś potworem – splunęłam
-Schlebianie i tak ci nie pomoże, kochanie – chwycił dwoma palcami moje policzki ściskając je mocno – Może zanim będziemy próbować cię zabić, sprawię ci przyjemność moim ciałem? - warknął kiedy jego oczy stały się czarne
-Harry... - wyszeptałam naprawdę cicho. Chciałam żeby tu był. Potrzebowałam go w tym momencie najbardziej, ale nie miałam szans uciec, Harry nawet nie wie gdzie jestem, z kim i w jakich okolicznościach.
-Harry tym razem ci nie pomoże – wypluł uderzając mnie w twarz.

Harry's pov

Rozmawiałem z chłopakami kiedy nagle mój telefon zaczął dzwonić. Na wyświetlaczu pojawił się napis „Drew”. Odebrałem szybko.
-Drew? - zapytałem zdezorientowany. Po co do mnie dzwoniła?
-Harry, potrzebuję two... - usłyszałem z drugiej strony kiedy lina została przerwana.
-Drew? - wysyczałem do telefonu
-Coś się stało? - zapytał mnie Lou.
-Drew dzwoniła do mnie, ale przerwało połączenie – powiedziałem z niepokojem
-Cholera – mruknął pod nosem
-Zayn – popatrzyłem na niego – Zadzwoń do Perrie i spytaj jej czy coś wie. Potrzebujemy jeszcze numeru El i Dani. Musimy się dowiedzieć gdzie jest Drew – powiedziałem zdenerwowany. Próbowałem połączyć się z Drew z 7 razy, ale nie było nawet sygnału. Nagle usłyszałem głos Lou.
-Mam numer Eleanor – rzucił i przyłożył swój telefon do ucha. Usłyszałem jak rozmawia.
„El, mogłaby-...”
„Nie obchodzi mnie to”
„Zamknij się i słuchaj”
„Do kurwy nędzy, wiesz gdzie jest Drew? Może być właśnie w kłopotach!”
Przełknął ślinę.
„Dzięki” - wymamrotał odkładając słuchawkę.
-I co? - zapytałem. Moje ręce pociły się a serce waliło jak oszalałe.
-Jest koło Black Fox'a – moje oczy rozszerzyły się na jego słowa. Nie może jej tam być. To miejsce w którym Stan często się pojawia razem z jego ludźmi. Co jeśli ją znalazł? Jeśli robi jej krzywdę? Co jeśli po raz kolejny będzie chciał ją zgwałcić? Kurwa, kurwa, kurwa! Moje pięści automatycznie zaciskają się.
-Wstawajcie kurwa! - krzyknąłem do wszystkich biegnąc szybko do drzwi. Zayn, Lou i Niall poszli również z mną.
Otworzyłem drzwi do swojego samochodu i wsadziłem klucze do stacyjki. Musiałem czekać, aż Zayn wsiądzie do auta, a tu nie było czasu na czekanie.
-Rusz się kurwa! - krzyknąłem. Zayn przyspieszył ruchów i trzasnął za sobą drzwiami. Nacisnąłem pedał gazu najmocniej jak potrafiłem i ruszyłem szybko w kierunku Black Fox'a.

Tym razem nie miałem w planach tylko zranić Stan'a. Byłem gotowy by go zabić.



___________________________________________________________
Next jutro, dziś nie :) 
Jutro zakończenie więc od razu życzę powodzenia w odbieraniu dyplomów.